Bezwiednie
Biegnie do Ciebie po zielonej łące
Rozbudzając przy tym dmuchawców tysiące
Uskrzydla Cię ciepłym pocałunkiem
A potem umysł splata z nieznanym kierunkiem
Ogrzewa gładkością nagiej skóry
W pościeli gdzieś chowa dzień bardzo ponury
Wymarzonym punktem na horyzoncie
Gdy przysiadasz bezwiednie w zamyślenia kącie
Przypadkiem spotkana uśmiechem zasłania
Swoje codzienne z życiem zmagania
Dłoń wyciąga by złapać Twą rękę
Bliskim momentem zasłania każdą klęskę
Masuje skroń sobą, po całym dniu
Lecz chyba jej jednak nie ma wcale tu
Słuchając: James Blake ft. ROSALÍA – Barefoot in the park
Dodaj komentarz