5 rano
5 rano, wokół ciemnosć
a ja wciąż czuje tą jedność
Pewnosć, że ty też w minucie
Odnajdujesz spokój w bicie – rytmie serca mego
bardzo dawno w twoim także nagranego
Znanego Ci na pamięć
Śnieżna zamieć, za oknem
i ta myśl, że może jeszcze kiedyś mnie dotkniesz…
5 rano, wychodzę by ciało ochłodzić
by wizję złagodzić, zmrozić te uczucia
wydobyć przeczucia, że znikniemy
szczerze wątpię, że kiedyś znów się odnajdziemy
Białe płatki roztrzaskują się padając na ulicę
już nie krzyczę, sekund nie liczę, milczę…
5 rano, za ścianą słyszę tylko ciszę
kiedyś oddech twój budził, wyrzuciłam klisze
ze zdjęciami, chwilami, obrazami
nie pamiętamy, już siebie nie znamy
Biegnę do domu, bo komu do głowy przychodzi
by o takiej porze w śniegu po kolana brodzić
Łapię za klamkę, odwracam się
i znów przychodzisz
w twe ramiona wtulona – 5 rano,
w tym śnie konam, co dzień tak samo
Dodaj komentarz