Bawełna

Znowu w to brnie choć nie wie po co
Ucieka, bo goni wewnętrzny osąd
Biegnie przed siebie nieświadoma dokąd
On znów jej chce, by mieć – tylko po to

Miękka i gładka jak kosmetyczna watka
Jak bawełna nim spotka ją na krośnie tkaczka
Wariatka, która w szpitalu chodzi od ściany do ściany
Której los był i jest nadal nieznany
W chwili mackach opleciona ośmiornicą wspomnień
Stara się zapomnieć, żyć wolniej, przytomniej

Niepokornie grzeczna, zacisznie grzeszna,
Pozwala Ci nie spać, pozwala Ci nie wstać
Patrzy na Ciebie, zerka w Waszą dal
A Ty wciąż nie wiesz jaki widzi plan
Namiętnie całuje – bezlitośnie porzuca
Wystrzeli jej kusza? to dziurka dla klucza?
Spornych kwestii nie poruszaj, serce wzruszaj
Lód rozkrusza, bo ciężko się w nim poruszać

Znowu w to brnie choć nie wie po co
Ucieka, bo goni wewnętrzny osąd
Biegnie przed siebie nieświadoma dokąd
On znów jej chce, by mieć – tylko po to

Słuchając: Rosalie – Chodź, chodź, chodź

Dodaj komentarz