Para i papieros
Pogoda jesienna, chociaż jest zima
To co się zdarzyło, prawdy tak się trzyma
Nie spotkaliśmy się by razem się przekimać
Ale żeby za dłoń chwycić i poczuć jak spinacz
Nas spina na jakiś czas, otworzyć do chwili tej właz
Zatrzymać się na moment, ten jeden raz
By wiedzieć, że tego nie czuje nikt z mas
Zrozumieć wraz, że nie ma dla nas miary
To nie była kwestia wiary, inne wymiary
Miały wtedy spojrzenia, inne czary
Innego doświadczaliśmy drżenia, jak komary
Wysysalismy od życia dary
Ja teraz wypuszczam obłok pary jak Ty kiedyś dym z papierosa
Robiłeś to w oddali, by nie leciał mi do nosa
On w pogodzie tej jakby w powietrzu osiadł
Jak poranna rosa, znika szybciej niż Ferrari Testarossa
I tak szybko Ty zniknąłeś,
może od początku wiedzieliśmy, że spotkamy szybki koniec
Wtedy myślałam, że goniec przyniósł wiadomość zbyt wcześnie
Miałam wrażenie, że zrobił to we śnie
Albo schował ją w cieście, zamiast niespodzianki,
pożegnał na mieście swoje kochanki
Wreszcie rozdając im podarki
A mi przyniósł ten śnieg i lód wsypany do filiżanki
Którą rozbił a ja chciałam skleić jej kawałki
Może byłeś dla mnie testem,
pretekstem z podtekstem
Życia gestem lub kimś innym jeszcze
Jednak jedno jest pewne i bezsprzeczne
Gdyby nie Ty nie byłabym tu gdzie teraz jestem
Słuchając: Pezet – W moim świecie
/obłok pary w drodze do Carrefoura, dżdżysta pogoda/
Dodaj komentarz