Czerń

Nie wierzę już nikomu
No może garstce ludzi
Gdy trzeba komuś pomóc
Niewielu chce się trudzić

Nie ufam, żmije blisko
Z uśmiechem wokół krążą
Jad wstrzykną niszcząc wszystko
W ekstazie los pogrążą

Nie czekam już na cud
Bo jak go oczekiwać
Gdy słodki kiedyś miód
Po mnie bez uczuć spływa

Nie słucham czułych słówek
Podszyte w pełni kłamstwem
Zasłoną dla wymówek
By ukryć mroczną warstwę

Nie modlę się do Boga
Bo szkoda Jego chwili
Sama odejdzie trwoga
Czerń wchłonie tych co drwili

Uwierzę kiedyś komuś
A potem mu zaufam
Krok w krok idąc ku domu
W skupieniu go wysłucham

Pomodlę się do Boga
I będę mu dziękować
Gdy zima przejdzie sroga
Mróz stopią czyjeś słowa