Łzy
Czasem pragnę dzielić się moimi łzami
tak jak grammatik płacze rymami
w ciszy wieczorami odczuwam wciąż smutek
nieprzespane noce – znany dobrze skutek
płacze nad światem biegnącym na próżno
nad tymi ludźmi, którzy chcą się urżnąć
tylko dlatego, że ciagle wiatr w oczy
nie mają już wiary w życie,
w to, że ich zaskoczy
płaczę dniem za straconymi dniami
za chwilami, momentami,
za osobami, których nie było dane poznać
za uczuciami, których nie było dane doznać
za sekundami, w których mogłam zmienić bycie
ale mimo tego doceniam wciąż życie
zastanawiając się przy tym jak długo jeszcze
dam radę mieścić w głowie myśli,
ile ich tam zmieszczę
łza płynie także, gdy idę samotnie
kiedy znów sama w deszczu moknę
nadchodzi ten okres,
w którym wszystko się pieprzy
a rozum wciąż kreśli, te najgorsze wizje
usilnie niszczy misje, zakłóca emisję
wysyłanych przez los dobrych sygnałów
jak szczur przemykam labirynt kanałów
otoczona przez bloki, po szarym chodniku
stawiam pewne wciąż kroki, szukam ochotników
którzy starliby te łzy z mej twarzy
potem wracają, tak szybko, smutne obrazy
codzienne upadki, duszy krzyki, wrzaski
w starosci chciałabym móc odnaleźć blaski
i znów płaczę, gdy widzę doświadczonych ludzi
a obok tych młodych, w których śmiech się budzi
zamiast pomóc wszyscy odwracają głowy
myślą tylko o tym, by w hajsie się płowić
kolejna łza płynie, bo wiem, że mają rację
budują swoje istnienie tworząc wciąż kreacje
zapominają przy tym jacy byli wczoraj
potem z wyrzutami sumienia starają się uporać
Kiedyś przyjdzie taki dzień,
w którym wszystko się zmieni
wtedy złapię w płuca tlen
odnajdę nić nadziei
otrę łzy te z twarzy mej
spokój znajdę w biciu serca
dotknę chwili, powiem jej
chodź tu, do twojego miejsca
Czasem czuję się tak drobną cząstką
przez świat idę drogą tak wąską
jak na równoważni stopa za stopą
kolejna łza wypełnia moje oko
otwieram okno, oddycham pełną piersią
a potem walę w stół zamkniętą pięścią
i czuję jakbym nie mogła nic osiągnąć
a chciałabym już pewnego celu dotknąć
wtedy przychodzi w jutro zwątpienie,
zamykam oczy, wsłuchuje się w oddechu drżenie
myślę o tych, z którymi kiedyś byłam blisko
już im nie wierzę, nie spadam tak nisko
„jeszcze nie jedna łza spadnie zanim zrozumiem wszystko
nie jeden dzień minie zanim zaczne budować swą przyszłość” grammatik – list do ciebie
Za dużo straciłam dając innym siebie
czuję, że nie zasłużyłam na to by być w niebie
dawno z ziemi już uciekły wszystkie anioły
zostały tworzone przez ludzi kolejne popioły
następną łzę przelewam za odwieczną wojnę
trawające w moim domu chwile niespokojne
odchodzę szybko od goniących myśli
jednak na policzku, w pełnym blasku, już lśni
kolejna łza, przychodzą kolejne wizje
otoczona nimi przebijam się jak przez śnieg
w tej burzy szukam wiedzy, mądrości
staram sie znów dążyć do doskonałosci
mieszam wtedy wszystkie cztery żywioły
a potem widzę w tv spalone domy
morderstwa, gwałty, głód i poniżenie
pojawia się potok, gdy myślę o tej scenie
potem płacze nad tym, że jednak żałuję
staram sie byc twarda – wiele to kosztuje
i płaczę nocą za starconymi nocami
sama sobie winna wypełniam je łzami
Kiedyś przyjdzie taki dzień,
w którym wszystko się zmieni
wtedy złapię w płuca tlen
odnajdę nić nadziei
otrę łzy te z twarzy mej
spokój znajdę w biciu serca
dotknę chwili, powiem jej
chodź tu, do twojego miejsca
Dodaj komentarz