Wieczorne rozluźnienie

Przychodzi wieczór
Znikają osłony
Choćbyś chciał nic nie czuć
Myślisz jak szalony

Dotyka Twej skroni
Ciepły oddech wytchnienia
I choć za czymś gonisz
Nie mają znaczenia żadne zagrożenia

Złap delikatną dłoń
I gdzieś ją zaprowadź
Choćby w ciemną toń
Gdy będzie gotowa

Gdy bliskość otoczy opieką
Nie staraj się uciec
Nawet gdy pod powieką
Coś dręczy jak kamień w bucie

Dodaj komentarz