Ciemność

Przechodzi cieniem – czarną doliną
Którą myśli wrogie wciąż odważnie płyną
Kroki lekkie stawia – idzie pod drabiną
Przeklęta ta chwila, niech inne też zginą

Stoi w tłumie – nikt nie słyszy jak krzyczy
Nie rozumie – nie zna zła i dobra granicy
Rozkłada dłonie by złapać łańcuch kotwicy
Silnie ciągnie koniec, potem upada w mroku ulicy

W ciemności pokoju stoi tylko łóżko
Twarz szczelnie okrywa zbyt mokrą poduszką
Cisza szepty bliskie prawi jej na uszko
Prawda odgania słodycz szczerości swej różdżką

Słuchając: Caribou – Can’t do without you

Dodaj komentarz