Zajrzyj
Wpadnij do mnie wieczorem
Znienacka po prostu się zjaw…
Czekam aż mnie wypełni, a potem żałuję
Czekam aż będzie wkoło, wtedy nic nie czuję
Czekam by w niej się zatracić, lecz to nie smakuje…
W głowie zdjęcia, obrazy pamiętające czułe wyrazy
Na jednych bez skazy, na innych drogowskazy
By uciec, być razem w tej lub innej parze…
Otacza ją światło gdziekolwiek idzie
Porusza się zwinnie na piętrze przy windzie
Nie lubi czekać, nie zwleka, ucieka
Płynie jak rzeka, przez palce mu przecieka…
Kiedy jestem sama zamknięta w czterech ścianach
Żadna bitwa z myślą nie może być wygrana…
Czy stoję, czy leżę,
Czy odrzucam, czy wierzę
Na spacerze, w operze
Na żywo czy w eterze…
Za dużo się dzieje wokół mnie
Za wiele osób ciągle czegoś chce
Wpadłam w ten bieg i muszę biec…
Wiem, że jestem słabsza i z nim nie mam szans
Siła, doświadczenie, jego plan to trans…
Płynę gdzieś w górze na jasnej chmurze
Zanurzam się w muzie, na luzie, w kapturze…